Bieganie w smogu

Ostatnio całkiem głośno zrobiło się o wszechobecnym smogu w większych, polskich miastach i o jego zgubnym wpływie na ludzkie zdrowie, a szczególnie zdrowie osób aktywnych fizycznie gdzie dyfuzja gazów jest większa. Postanowiłem więc bardziej się pochylić nad tematem. Chyba nie jestem najlepszym przykładem do naśladowania jeżeli chodzi o przesadne dbanie o własne zdrowie, dlatego przestrzegam aby brać na to poprawkę i samemu decydować co akurat jest dla was jest dobre, a co niekoniecznie. Ja osobiście nigdy smogiem się nie przejmowałem, nie śledziłem jego poziomu, bo zwyczajnie go nie czułem. Diametralnie gorszego samopoczucia nie zarejestrowałem, a rezultaty sportowe mi nie siadły więc czym tu się przejmować – trening zrobić trzeba.
Ale skoro codziennie sprawa jest nagłaśniana w mediach to może jednak coś w tym smogu wisi. Czytałem, szperałem, szukałem w różnych źródłach i teraz w skrócie mogę powiedzieć, że: smog to zło! (odkrywcze, prawda?) Składają się na niego związki węgla, azotu, siarki czy sadza, i nie trzeba być Marią Skłodowską-Curie, żeby stwierdzić, że to syf. Smogu jest więcej w bezwietrzną pogodę oraz w okresie zimowym, gdy ludzie dokładają do pieca opał wątpliwej jakości, taki jak wyroby z tworzyw sztucznych.
A potem my, niestrudzeni biegacze pokonujący codziennie dziesiątki kilometrów wciągamy paszczą te świństwa, bo przecież nos, nasz naturalny filtr przeciwpyłowy, zimą jest całkowicie zapchany. Następnie tlenki przenikają układem oddechowym do krwi wiążąc się z czerwonymi krwinkami, co z kolei ogranicza ilość tlenu, który może dotrzeć do mięśni by wziąć udział w spalaniu glukozy i wytwarzaniu energii. Nawet do kilkunastu procent mniej tlenu może trafić do mitochondriów, a mniej tlenu oznacza odczuwalne większe zmęczenie i szybszą banię.
Oprócz odczuwalnego spadku wydolności, związki te mogą podrażniać elementy górnych dróg oddechowych, takie jak gardło i jama nosowa. Może również nasilać się kaszel i powstawać ból w klatce piersiowej powodowany przez zawarty w powietrzu ozon. Tlenki siarki natomiast w reakcji z wilgotnym środowiskiem panującym w płucach mogą aktywować swoją kwasowość i również tam generować podrażnienia. Problem ten może się szczególnie nasilać u sportowców z astmą, więc lepiej żeby norwescy biegacze narciarscy nie przyjeżdżali obozy szkoleniowe do Warszawy czy Krakowa.
Uszkodzone tkanki w drogach oddechowych to większe ryzyko przeziębień, infekcji i przymusowa przerwa w treningu na dojście do siebie. To wersja optymistyczna bo pesymistyczna jest taka, że rozwijają się przewlekłe choroby dróg oddechowych z najgorszymi scenariuszami na końcu.
Co zatem zrobić, aby nie przerywać treningów, a jednocześnie nie wylądować u laryngologa? Ja szukam bardziej zadrzewionych terenów, w sumie zawsze szukam wierząc w naturalną moc filtracyjną roślinności. Biegam więcej nad Wisłą, a długie biegi w lesie: Kabackim, Bielańskim lub w Kampinosie. Wolę stracić 30min na dojazd ale śmigać w przyjemniejszej scenerii niż beton i asfalt. Na akcenty (również obecnie ze względu na temperaturę i słabo przyczepne podłoże), gdzie usta są szeroko otwarte i wentylują na potęgę, wybieram bieżnię mechaniczną i tam katuję motywowany strachem przed upadkiem – raz taki zaliczyłem i trochę wstyd.
Tak właśnie mi mija dzień za dniem w oczekiwaniu na wiatr, który przegna smog oraz zwyżkę temperatury, co by mniej opon się hajcowało w piecach. I jeszcze szybki raport z tego, co ostatnio się udało zrobić. Z treningów wartych odrobinę uwagi to chyba bieg ciągły po 3.40, 28km dłuższego biegania oraz 8 x 1km od 3.10 do 3.05 (niestety tylko na bieżni). Udało się zrzucić od świąt 6 kg balastu, dopisałem się na Chomiczówkę na 5 km, zamierzam jeszcze zaliczyć podbiegi w czwartek, znowu ciągły w piątek i rura w niedzielę. Z pełnego treningu bo w sobotę całodniowa siłka przy remoncie mieszkania. Chciałbym złamać 16 min, ale przede wszystkim maksymalnie się upodlić. To często stosowany trik wśród biegaczy, czyli przetarcie na zawodach gdzie jest zupełnie inna motywacja. Wierzę, że po takim mocnym bodźcu kolejne treningi będą mi przychodziły z większą łatwością – u mnie to działa.
A wracając do smogu, biegać czy nie biegać? Ja biegam, ale jak podkreśliłem na początku, nie uważam się za wzór do naśladowania w pewnych aspektach życia. Decyzja należy do Ciebie drogi BIEGACZU.