800m testosteronu

Podczas niedawno zakończonych Igrzysk Olimpijskich byliśmy świadkami wspaniałych momentów sportowych, rekordów świata, historycznych wyczynów oraz spektakularnych porażek. Nie obyło się też i bez kontrowersji , a bohaterką jednej z nich była zwyciężczyni biegu na 800m, Caster Semenya. Rywalizacja na 2 okrążenia jest mi o tyle bliska, że kiedyś specjalizowałem się w tej konkurencji (nawet raz wygrałem z Adamem Kszczotem, nieważne, że on dopiero raczkował w bieganiu, wynik poszedł w świat i będę się nim już zawsze łechtał:)), a ponadto trenowałem przez wiele lat u obecnego trenera Asi Jóźwik, który ją doprowadził do 5 miejsca w Rio.
Ale do rzeczy, Caster Semenya pokazała się szerzej międzynarodowej publiczności już w 2009r. na Mistrzostwach Świata w Berlinie. Najpierw, pomimo upadku w biegu eliminacyjnym, bez problemu dostała się do finału, który następnie wygrała w cuglach. I zaczęło się. Lawina pytań, spekulacji oraz wątpliwości czy aby na pewno Caster jest… kobietą. Wygląd, rzecz gustu ale trzeba przyznać, że dziewczyna wyglądała „interesująco”. Po dość upokarzającym ją spektaklu, została zmuszona do zrobienia badań płci, które wykazały hiperandrogenizm. Oznacza to, że z powodu zaburzeń hormonalnych u kobiet występuje silniejsza maskulinizacja, a poziom testosteronu znacznie przewyższa średnią, w przypadku zawodniczki z RPA – trzykrotnie. W uproszeniu można powiedzieć, że jest silniejsza, szybsza i bardziej wytrzymała.
Po Mistrzostwach Świata w Berlinie Caster nie startowała rok. W końcu władze IAAF dopuściły ją do rywalizacji z kobietami, ale wprowadziły regulację dotyczącą maksymalnego poziomu testosteronu. Być może była to jedna z przyczyn obniżki formy Afrykanki, która przegrała zarówno w Mistrzostwach Świata w Daegu jak i Igrzyskach Olimpijskich w Londynie na swoim koronnym dystansie. Na Mistrzostwa Świata w Moskwie w ogóle nie wypełniła minimum…
Tymczasem w 2015 r. nastąpił kolejny przełom w sprawie, gdy po usilnych działaniach jej prawników, trybunał arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie zawiesił z powodów proceduralnych decyzję IAAF. Kontrowersyjna biegacza dzięki temu nie musiała już tłumić farmakologicznie swojej natury i znowu wróciła na szczyt potwierdzając to dobitnie w Rio. A przy okazji w 2015 r. pobrała się ze swoją partnerką.
I tu zaczyna się dyskusja, czy Caster Semenya to niesamowita szczęściara, obdarzona ogromnym talentem czy może jednak wynaturzenie wypaczające wyniki kobiecej rywalizacji. Bo jakoś niewielu poddaje w wątpliwość osiągnięcia Usaina Bolta, który ma zdecydowaną przewagę włókien szybkokurczliwych, czy Michaela Phelpsa ze stopą jak płetwa, roz. 48, 2m rozpiętością ramion i nieprzeciętną pojemnością płuc. Ci panowie są herosami i nikt nie myśli o wprowadzaniu standardów dla ich parametrów, tak jak w przypadku reprezentantki RPA…