Moja pięta achillesowa
Pomny wiosennych przygód ze zdrowiem chyba zbyt mocno uwierzyłem w swoją niezniszczalność niczym mitologiczny heros. Niemal od razu rzuciłem się w koła zębate wielkiej machiny zwanej procesem treningowym i chyba lekko je zatarłem, a przynajmniej jedno z nich. Choć może jakość mojego kilometrażu nie jest najwyższa, to już jego ilość raczej wstydu nie przynosi, a regularne treningi pomogły odrdzewić zastałe gnaty, ścięgna i mięśnie. Po ciężkim początku zaczęła wracać elastyczność i dynamika kroku, przestałem się kleić do podłoża, bóle przywodzicieli odeszły, a czaszka przestała się sama otwierać na wyboistych ścieżkach. Znowu uwierzyłem, że mogę, że potrafię, że wracam do pełnej sprawności.
Niezbyt się przejmowałem delikatnym pieczeniem tuż nad piętą. W sumie, jak tylko sięgam pamięcią to dość często moje ścięgna achillesa dawały o sobie znać i nie było w tym reguły, łaskotał mnie zarówno lewy jak i prawy. Nigdy jednak nie na tyle poważnie, aby robić sobie przerwę. Zapewne był to efekt zaniedbań obszaru sprawności gdy byłem młodszy, jak i tego, że trenując biegi średnie trzeba pracować nad dynamicznym wybiciem ze śródstopia i utrzymać to napięcie przez relatywnie długi czas. Ale wracając do meritum, boli mnie lewy achilles. Dokucza dość mocno i nie pozwala o sobie zapomnieć przez pierwsze 8-10km biegu. Potem, gdy się już rozgrzeje to jest przyjemnie i leci się z górki.
Warto wiedzieć, że to największe ścięgno w ciele człowieka. Łączy mięsień łydki ze stopą i umożliwia jej poruszanie czyli wybicie w czasie biegu. Ten newralgiczny element w łańcuchu biomechanicznym biegacza jest mocno napinany czyli obciążany przy każdym kroku, a jednocześnie słabo ukrwiony przez co ciężko się regeneruje i leczy.
A ja niestety nie zrobiłem OBOWIĄZKOWEJ przerwy, którą należy zastosować przy urazie by się wyleczyć tracąc kilka dni, a nie kilka miesięcy. Próbowałem przebiegać kontuzję. Usprawiedliwiam jednak swoje karygodne zachowanie zmyłką w szpitalu bo skoro dzień po trepanacji czaszki bolały mnie achillesy właśnie to nie mogło być im nic poważnego 🙂 To dla mnie naprawdę jedna z większych zagadek tamtego okresu, skąd ten ból na drugim końcu ciała w stosunku do krojonego miejsca? Jako jeszcze jedno usprawiedliwienie braku OBOWIĄZKOWEJ przerwy przemawia fakt, że skoro tyle leżenia nic poprawiło, to dodatkowe kilka dni też niewiele by wniosło.
Może właśnie paradoksalnie zaszkodził mi ten brak aktywności, gdyż spadło napięcie mięśniowe i to co było idealnie wyważone gdzieś się posypało. 12 dodatkowych kilogramów na pewno też nie pomogło… Ale już nie ma co biadolić, wierzę, że jestem wciąż młody i wciąż mogę tak jak kiedyś dlatego robię kilka sztuczek domowymi sposobami, które pozwalają mi trzymać kilometraż.
Po pierwsze biegam teraz tylko po twardych, równych nawierzchniach w mocno zjechanych butach aby zwiększyć stabilność dla stopy. Wyciąłem sztywne zapiętki, które podrażniały mi ścięgno, a które nie są niezbędne dla osób biegających bardziej ze śródstopia. Gdy Mo Farah miał problemy z Achillesami, NIKE też majstrowało przy jego zapiętkach, tylko w trochę bardziej profesjonalny sposób 🙂
NIKE Air Zoom Pegasus 31 zaprojektowane specjalnie dla Mo Faraha
. NIKE Air Zoom Pegasus 31 zaprojektowane specjalnie dla mnie
Dorzuciłem jeszcze potrójną wkładkę pod piętę aby zmniejszyć napięcie ścięgna. Przed treningiem obowiązkowe rozluźnienie mięśnia brzuchatego łydki stick’iem, a po rolowanie piszczelowatego przedniego i tylnego. Plus chłodzenie i polewanie na zmianę zimną-ciepłą wodą kilka razy dziennie i tak jakoś leci kilometr za kilometrem.
Moje zabawki, które pozwalają realizować codzienne treningi
Na dniach udaję się jeszcze na założenie tejpa w celu sztucznego odciążenia podrażnionego miejsca oraz badanie USG aby na 100% upewnić się, że to nic poważnego.
Uczcie się na błędach innych i pamiętajcie o OBOWIĄZKOWEJ przerwie w przypadku jakiejś dolegliwości!